Artykułów : 212
Odsłon : 2393089
Powiat Rypiński - cz.I
Wstęp
Od dłuższego czasu poszukiwałem szczegółowego opisu powiatu rypińskiego z XIX wieku, który miał być sporządzony przez ówcześnie żyjących. Zależało mi szczególnie na opisach "nie lukrowanych", które zdominowały obecnie wydawane opracowania.
Przeglądając dwa roczniki Dziennika Warszawskiego (1871 i 1872) odnalazłem to czego szukałem. Jest to opis prawie wszystkich tematów pozostających w zainteresowaniu genealoga, według stanu z końca lat sześćdziesiątych XIX wieku.
W prezentowanym tekście można odnaleźć odpowiedź na pytanie, w jakich naprawdę warunkach żyli nasi poprzednicy II połowie XIX w.? Wydaje się, że temat został wszechstronnie omówiony. Nawiązując do warunków życia w latach wcześniejszych sądzę, że było jeszcze gorzej, sic!
Z uwagi na obszerność materiału podzieliłem go na kilka części, które sukcesywnie będziemy publikować. Do pierwotnego tekstu przedstawionego w oryginalnej pisowni dodano jedynie słowa kluczowe.
Redaktor, wrzesień 2015 r.
POWIAT RYPIŃSKI
ZARYS STATYSTYCZNO-ETNOGRAFICZNY
część I - mieszkańcy
Demografia z 1869 r.
Podług ostatniego spisu, ludność stała i niestała wynosiła w powiecie rypińskim w roku 1869: mężczyzn 24,139, kobiet 27,032, razem 51,441; w chwili odłączenia powiatu rypińskiego od lipnowskiego, pierwszy z nich miał tylko 49,080 mieszkańców; lecz różnicę co do liczb powyższych przypisać należy jedynie niedokładności przy sprawdzaniu ksiąg ludności.
Pomieniona liczba 51,441 mieszkańców dzieli się podług narodowości jak następuje: 200 Rosjan, a mianowicie wojskowych należących do rozmaitych komend miejscowych, jako to do straży granicznej, straży ziemskiej, oraz żołnierzy urlopowanych i urzędników w służbie będących; do tego dodać należy 20 kobiet; liczba Polaków wynosi 20,143 mężczyzn i 22,530 kobiet; Niemców 2,772 mężczyzn i 3,109 kobiet, i Żydów 1.559 mężczyzn i 1,728 kobiet. Liczba zawieranych związków małżeńskich dochodzi do 474 na rok; w roku 1869 umarło mężczyzn 671, kobiet 700; urodziło się mężczyzn 1,187, kobiet 1,022.
Religijność.
Też liczby odpowiadają także wyznaniom, wszyscy bowiem Rosjanie są wyznania prawosławnego, Polacy rzymsko-katolickiego, Niemcy ewangelicko-augsburgskiego i Żydzi mojżeszowego. Wszelakoż te dwa ostatnie wyznania mają swoje sekty; liczna jest między innemi sekta anabaptystów, których zasada wiary zależy, jak wiadomo, na tem głównie, że pierwszy chrzest jest niedostateczny dla człowieka i że przeto po dojściu do wieku dojrzałego, należy przyjąć chrzest powtórny w rzece, za przykładem danym przez Chrystusa Pana. W lecie roku zeszłego, jeden z kaznodziejów anabaptystowskich, zwiedzających dość często tutejszą miejscowość, chrzcił powtórnie wszystkich swoich współwyznawców w stawie porośniętym sitowiem. O ile mogłem przekonać się sam naocznie, anabaptyści, z wielką dla siebie stratą materjalną, odmawiają po całych dniach psalmy, wieczorami zaś zgromadzają się w tymże celu u jednego ze swoich współwyznawców. Anabaptyści nie uznają chrztu i ślubu udzielonego przez pastora ewangelicko-augsburgskiego; wywołało to w sferach administracyjnych kwestję, kto ma prowadzić księgi stanu cywilnego anabaptystów; czynność tę powierzono burmistrzom, a zatem zaliczono ich pod tym względem do jednej kategorji z Żydami; nie wywarło to atoli żadnego wrażenia na sekciarzach, dla których obojętem jest, jak się zdaje, kto prowadzić będzie księgi stanu cywilnego.
Żydzi dzielą się także na dwie sekty: prawdziwych żydów czyli tak zwanych „starozakonnych" i husytów; ta ostatnia sekta zależy głównie na tłumaczeniu przepisów wiary i na dążności do przywrócenia wszystkich zapomnianych od dawna i przestarzałych formuł, wyznania mojżeszowego; mają oni swoje osobne domy modlitwy; ubranie ich różni się od ubrania innych Żydów i przepędzają oni cały czas na czytaniu ksiąg świętych i na próżnowaniu; lecz mowa tu tylko o mężczyznach , kobiety bowiem pracują ciężko dla mężów i trudnią się wszelkiemi robotami; rabina zaś mają oni wspólnego z innymi Żydami. Antagonizm pomiędzy husytami i innymi Żydami jest nadzwyczaj silny i ci ostatni mówią o pierwszych jako o próżniakach i ludziach niezdolnych do niczego; pomimo to sekta husytów zyskała w r. 1869 wielu nowych adeptów, lecz obecnie dąży nieco do upadku.
Podług stanów, mieszkańcy dzielą się na szlachtę, liczba których wynosi w powiecie 109 rodzin; duchowieństwo 48 osoby i kupców 3: drobnych handlarzy 45; mieszczan 2.200 i rzemieślników 730. Reszta mieszkańców należy wyłącznie do stanu włościańskiego.
Ażeby dać mniej więcej wyobrażenie o życiu ludności danej miejscowości, śledzić należy koniecznie jego życie codzienne.
Domy, mieszkania, gospodarstwa wiejskie.
Domy wszystkich mieszkańców powiatu rypińskiego dadzą się podzielić, pod względem ich cech ogólnych, na pięć kategorij: mieszkania bogatych właścicieli dóbr, posiadaczy dóbr pomniejszych i duchowieństwa, włościan zamożnych i robotników u właścicieli dóbr, włościan uboższych i nareszcie mieszczan.
Domy bogatych właścicieli dóbr, jak to wszędzie miewa miejsce, mają na zewnątrz i wewnątrz cechy mieszkań dobrze urządzonych, niekiedy nawet nieco wspaniałych, z wszelkimi wygodami i budynkami niezbędnymi dla komfortu, z ogrodami i t. d.; lecz ponieważ liczba takich domów wynosi w powiecie nie więcej jak cztery, przeto stanowią one wyjątek i nie zachodzi potrzeba opisywania ich.
Mieszkania właścicieli pomniejszych dóbr ziemskich i duchowieństwa składają się zwykle z trzech lub czterech pokojów i mieszczą się w domu drewnianym o parterze, pod strzechą słomianą lub pod dachówką; pokoje te bywają niekiedy otapetowane, po większej zaś części mają ściany otynkowane i pobielone; domy te nie odznaczają się masywnością domów niemieckich i nie trzymają ciepła w zimie. Zwiedzający po raz pierwszy tę miejscowość, może być w mniemaniu, że domy te zbudowane zostały z zastosowaniem, do klimatu włoskiego, nie zaś do miejscowej zimy i wiosny, które odznaczają się deszczami zimnymi i mrozami. Przed niektórymi z tych domów znajdują się ogródki lub sady, nie mające pozoru estetycznego i mieszczące w sobie chyba tylko wiśnie i jabłonie; częścią niezbędną każdego takiego domu jest ganek z przodu i kuchnia przybudowana z boku. O budynkach w dziedzińcu powiemy przy opisywaniu gospodarstwa.
Większość zaś mieszkań włościańskich, zbudowana jest wszędzie w powiecie podług jednego wzoru, obwarunkowanego koniecznością, nieznajomością warunków technicznych i ubogiem położeniem włościan w ogólności za dawniejszych czasów. Wjeżdżając do wsi, widzimy po obu stronach ulicy błotnistej, chałupy drewniane grożące obaleniem się, zbudowane każda osobno o jakich dwadzieścia kroków jedna od drugiej; z boku dobudowany jest zwykle chlew niziutki, kryty słomą lub po prostu gałęźmi sosnowemi; nie ma naokoło ani płotu, ani drzewka; stoi sobie chałupa, wywołująca pomimowolnie smutek z powodu swej samotności. Drzwi bywają niekiedy nie od ulicy, lecz z boku, i w takim razie chałupa ma od frontu okienko o czterech małych szybach; często atoli, w braku tych ostatnich, okno zaklejone jest papierem lub zatkane gałganami. Dach wysoki i stromy, wysunięty jest najczęściej naprzód na trzy lub cztery arszyny i oparty na trzech stupach drewnianych. Z ganku takiego, dwoje drzwi prowadzi zwykle do dwóch połów chałupy, z których każda dzieli się także na dwie równa części: pierwsza od wejścia, przegrodzona przez całą długość, służy za stajnię dla konia, krowy i innych zwierząt domowych, oraz za korytarz wiodący do izby mieszkalnej; w korytarzu tym znajduje się drabina wiodąca na strych.
Przestrzeń izby wynosi od 10 do 12 stóp kwadratowych, zamiast podłogi glina ona ziemię ubitą, w której znajduje się dół na ziemniaki, przykryty zaledwie kilku deskami; ściany są brudne, zakopcone, niewybielone; niski piec z kominem wyprowadzonym wprost nad dach i niezasuwanym nigdy; wszystko to przyczynia się do zimna i wilgoci w izbie włościańskiej; dodawszy zaś do tego brak światła, zaledwie zaglądającego przez cztery małe szyby, oraz zapach gnoju zwierząt domowych trzymanych w sieni, można wyobrazić sobie, jaki wpływ wywiera to wszystko na warunki sanitarne mieszkań podobnych. Prawie u wszystkich włościan niezamożnych domy są tego rodzaju, z nieznacznemi zmianami pod względem rozmiarów i czystości; jedno łóżko wspólne służy dla całej rodziny, słoma zaś, prawie zawsze jedna i taż sama, oraz brudy poduszek, prześcieradeł i pierzyny, przyczyniają się do tego, że obraz ten staje się jeszcze smutniejszym.
Ubożsi włościanie przyjmują jeszcze do siebie lokatorów, którzy mieszczą się w jednym z kątów izby, tak, iż w tej ciasnej i smrodliwej izbie mieszka po cztery do sześć osób dorosłych, oprócz dzieci.
Włościanie bogatsi urządzają już swoje mieszkania nieco lepiej; niektórzy z nich mają kuchnię angielską z piecem, wielkie okna z okienicami, podłogę drewnianą zamiast ziemi ubitej i osobny pokój sypialny; lecz rozkład ogólny różni się niewiele od powyżej opisanego, że nie powiemy już nic o czystości bielizny, pierzyn, poduszek i innych rzeczy. Bardzo dobrze urządzone są domki kolonistów, zarówno Niemców jak i krajowców, z ogródkami rozmieszczonemi zdala jeden od drugiego, na każdej cząstce gruntów.
Lecz są i takie mieszkania, do których strach bierze zajrzeć; są to prawdziwe schronienia nędzy; są to wykopane w ziemi zagłębienia, z luftem zamiast okna i z drzwiami; wszystko to nakryte jest gałęźmi sosnowemi i chrustem; komin ulepiony z gliny, do tego cztery żerdzie oplecione gałęźmi i oblepione gliną,—i mieszkanie jest gotowe; mieszkają tam i ludzie, i krowy, i trzoda chlewna, wszystko razem; wprawdzie na mieszkania podobne natrafia się rzadko.
Umeblowanie mieszkań włościańskich jest także prawie takież same, jak i same domy; łóżko wspólne, stół, kufer, szafka dla naczyń kuchennych, dwa krzesła, i już wszystko.
W budynkach dla robotników w folwarkach właścicieli dóbr, liczba izb w jednym domu wspólnym dochodzi niekiedy do 12, i w takim razie dom taki nosi nazwę koszar, bywa zwykle murowany i kryty dachówką. Domy zaś włościańskie są zwykle pod strzechą słomianą, lecz samo krycie dachów zasługuje na uwagę pod względem sposobu układania słomy w sposób zapewniający trwałość i przyjemny dla oka; słoma nie wichrzy się na wszystkie strony, lecz przedstawia jedną i gładką warstwę, grubą na 1/3 łokcia; słoma tak ułożona nie potrzebuje przymocowania za pomocą żerdzi lub- lub innych środków.
Domy miejskie w Rypinie i w osadzie Dobrzynie są również zimne i wilgotne, jak i wiejskie, budowane są bowiem z cegły wprawdzie, lecz na margel lub glinę, z domieszaniem wapna; rozkład pokojów jest nieco lepszy niż po wsiach; sień dzieli zwykle dom na dwie połowy, z których każda składa się z dwóch niejednakich pokojów i niewielkiej kuchni; widać, że właściciele i budowniczowie domów stosowali się do potrzeb klasy rzemieślniczej i wyrobniczej i nie mieli wcale na widoku jakichkolwiek dogodności, że pominiemy już komfort.
Uboga ludność żydowska mieści się nieraz po prostu w wilgotnych, zimnych i ciemnych piwnicach. Miałem sposobność widzieć jedno mieszkanie (lecz prawdopodobnie znajdzie się ich więcej w Rypinie), gdzie ciemne sutereny, do połowy zalane wodą, przegrodzone były sklepieniem na dwie części, woda zaś lała się ze ścian i sklepień; wśród białego dnia nie można było czytać tam drukowanego; mały kominek ogrzewał te sutereny, w których dwóch ludzi mieszkało kilka lat.
W osadzie Dobrzynie wszystkie prawie domy są murowane, o parterze; w Rypinie zaś są one także prawie wszystkie murowane, lecz po większej części o piętrze.
Najdokładniejsze wyobrażenie o mieszkaniach w suterenach daje nam wyjątek z artykułu Dra Krosnowskiego, który był lekarzem powiatu lipnowskiego.
Powiada on mianowicie:
,,Znam kilka takich mieszkań, które mieszczą się nie w suterenach, lecz po prostu w dołach podziemnych. Wyobraźcie sobie w głębi sieni domu żydowskiego, nieoświetlonych ani we dnie, ani w nocy, czworoboczny otwór piwnicy. Wchodząc do tego otworu, można znaleźć schody jedynie po omacku; po tych schodach, pionowych niemal, wchodzi się do izby, również całkiem ciemnej lub oświeconej jedynie słabym promieniem słońca, który nie może przedostać się przez zwaloną pod oknem kupę nawozu; niekiedy zaś okno zasłonięte jest przez brudne budynki gospodarskie. —Nawet w południe, chyba przy świecy można rozpoznać rysy twarzy chorego, leżącego gdzieś w kącie tej smutnej izby.... W takich to mieszkaniach mieści się nieraz po pięciu i sześciu Żydów rzemieślników".
Koło domów, zarówno w mieście, jak i po wsiach, gromadzą się płynące rynsztokami nieczystości, z powodu wylewania na ulicę pomyj i braku kloak. Pomimo wszelkich usiłowań administracji miejscowej od roku 1867, kloaki i doły na pomyje urządzane są przez właścicieli domów bardzo niechętnie, jakkolwiek niechęć tę można tłumaczyć szczupłością placów zajmowanych przez domy i dziedzińce, tak, iż niektórzy właściciele domów, nie mają w rzeczy samej gdzie urządzić te niezbędne akcesorja porządnego mieszkania.
Ubiór.
Ubranie mieszkańców klasy wyższej i średniej znane jest powszechnie i nie przedstawia nic odrębnego ani szczególnego. Ubranie włościan jest różne w rozmaitych okolicach; włościanie z miejscowości położonych nad rzeką Drwęcą noszą powierzchu ubrania, płaszcz z sukna granatowego, szeroki i długi po kostki, z kapturem, na głowie kapelusz pilśniowy w kształcie ostrokręgowym, z przegięciem pośrodku; reszta ubrania składa się z kaftana i spodni w buty; w ogóle strój ten jest dość piękny.
Włościanie zaś wschodniej części powiatu, pod takim samym płaszczem mają coś w rodzaju długiego surduta krojem niemieckim, z grubego sukna domowej roboty, oraz czapkę barankową lub zwykły kaszkiet; u porządniejszych włościan wygląda zwykle, z pod surduta lub kurtki, wykładany biały kołnierz od koszuli. Włościanie rzadko kiedy chodzą boso, łapci żaś wcale nie noszą; powszechnem dla nich obuwiem są buty juchtowe z wysokiemi cholewami, na obcasach i z podkówkami. Naturalnie, że natrafiają się także biedacy ubrani w łachmany, lecz spotyka się ich stosunkowo rzadko. Wszystkie kobiety ubierają się jednakowo, w spódnice perkalikowe, przyjaciółkę flanelową lub bajową, chustkę kolorową na głowie i płaszcz takiegoż koloru i kroju, jak u mężczyzn.
Nadmienić wypada, że wszyscy włościanie golą sobie brodę. Kobiety są nieładne, z szerokiemi twarzami i krótkiemi nosami; cała zaś ludność ma po większej części blond włosy.
Żywność, sztuka kulinarna.
Pożywienie mieszkańców, tak samo jak mieszkania, różni się bardzo, stosownie do ich stanu i stopnia zamożności; bogatsi i średni właściciele dóbr, oraz duchowieństwo, mają swą odrębną kuchnię w guście polskim; do potraw używana jest obfitość tłustości, mianowicie masła, słoniny i szmalcu gęsiego; w miejscowościach atoli graniczących z Prusami i u tych, którzy są rodem z Prus, niezbędną przyprawę stanowi cukier, bez domieszania którego nie podaje się nawet mięso.
Lud tutejszy jest w ogóle wątłej - budowy ciała; rzadko natrafić można na osobę dobrze zbudowaną, liczby zaś przytaczane przez dra Krosnowskiego o średniej długowieczności tutejszej ludności włościańskiej, potwierdzają wyrazy powyższe. Podczas gdy w Norwegji długowieczność wynosi w przecięciu 43,64, we Francji 40,36, w Anglji 36,92, w Prusach 31,10,— w powiecie lipnowskim wynosi ona dla katolików 28, dla ewangelików zaś 22 lata.
Higiena.
Warunki higieniczne, jak okazuje się z powyższego, są niezbyt pomyślne, zarówno dla włościan jak i dla mieszczan; odór nawozu po wsiach, woda z gnojówek rozlewająca się aż pod same drzwi domów, brak światła w izbach i brak wentylacji z powodu źle urządzonych pieców, — wszystko to oddziaływa szkodliwie na ludzi i sprawia, że mają oni po większej części twarze blade, apatyczne i nieładne.
Rypin zwłaszcza odznacza się bardzo złemi warunkami higienicznemi.
O pożywieniu Żydów, nawet nie ubogich, dr. Krosnowski pisze:
„Kuchnia u Żydów, zwłaszcza ubogich, różni się od kuchni chrześcian; ryby częstokroć nieświeże, lub też bardzo drobne i rozgotowane, następnie zaś spożywane na zimno, kartofle podawane zwykle dwa razy na dzień, kugiel szabasowy, przyrządzany bardzo tłusto, i nareszcie powstrzymywanie się całkiem od jedzenia, — wszystko to daje powód do częstych chorób żołądkowych u Żydów; lecz z drugiej za to strony, wstrzemięźliwość pod względem pożywienia, chroni ich nieraz od chorób kanału pokarmowego, którym ulegaliby niezawodnie przy takim trybie życia."
Co się zaś tyczy mieszkańców miast, żywią się oni po większej części tak samo jak włościanie; lecz są także ludzie ubodzy, którzy nie jedzą nigdy nic innego, oprócz kartofli z solą, przyczem dla odmiany dolewają niekiedy do kartofli obranych wodę z solą.
Warunki higieniczne samego miasta Rypina są bardzo niekorzystne, pominąwszy nawet mieszkania zimne i wilgotne, oraz brak wychodków i osobnych miejsc do wylewania pomyj. Mała rzeczka Rypienica tworzy pod samem miastem dość znaczny staw, porośnięty szuwarem i pełny szlamu, do takiego stopnia, że głębokość wody dochodzi tylko do jednego arszyna, pod wodą zaś znajduje się warstwa czarnego szlamu cuchnącego, pochodzącego z rozkładu roślin wodnych i nieczystości miejskich, płynących do stawu. Gromadziło się to wszystko w ciągu jakich lat kilkudziesięciu i tyleż czasu powietrze zarażone jest wyziewami miazmatycznemi. Zdarzało mi się znajdować w tym stawie, w znacznej ilości, jedną z roślin pasożytnych, barcina ventriculi, spowodujących chorobę w rodzaju choleryny. Nie trudno wytłumaczyć przyczynę bardzo szkodliwych wyziewów błotnistych, jeżeli zważymy, że cała część miasta, która położona i jest koło stawu, pobudowała nad wodą chlewki, wychodki i inne tym podobne komórki. Pomimo wszystkich usiłowań ze strony policji i administracji, nie zdołano jeszcze dotąd zniewolić do przeniesienia tych budynków gospodarskich dalej od stawu, albowiem dziedzińce, mające po kilka kroków w, szerz i wzdłuż, nie pozwalają stanowczo na takie przeniesienie. Oprócz tego, garbarze moczą potajemnie w stawie skóry natychmiast po wydobyciu ich z kotłów, Żydzi zaś piorą bez ceremonji brudną bieliznę w tem samem miejscu, skąd w pół godziny potem biorą sami wodę do gotowania i picia.
Woda studzienna, zarówno w Rypinie, jak i w Dobrzynie odznacza się dobremi przymiotami; ta ostatnia osada ma oprócz tego wyborną wodę w rzece Drwęcy. W ogóle cały powiat posiada wodę miękką i odznaczającą się dobremi przymiotami.
Choroby.
W mieście Rypinie, częścią zaś także po wsiach w powiecie, chorobą grasującą najczęściej jest tyfus; oprócz tego panują zapalenia płuc, kołtun, odparzenia nóg; ta ostatnia choroba pochodzi z złej skóry na butach i z nieużywania skarpetek. Do innych chorób przyczynia się mroźna zima i wilgotna wiosna.
Statystyka chorób w powiecie jest prawie niemożebna, na cały bowiem powiat jest jeden tylko lekarz powiatowy, z porady którego może korzystać zaledwie 1/10 część chorych; trudno jest temu jednemu lekarzowi zbadać własności chorób i liczbę chorych; lecz nawet ta 1/10 część nie dba wcale o pomoc lekarską; włościanie udają się w razie choroby do konowała wiejskiego, który puszcza krew stosownie do zapłaty, t. j. za ½ kop., za 2 kop. i t. d. W roku 1868 odebrano w powiecie 8 lancetów. W ostateczności włościanie udają się do felczera, lub też do owczarza, który poi ich zwykle ziółkami przeczyszczającymi, z dodaniem do tego zamawiań, naszeptywań it.p.
Akuszerka jest także jedna tylko na cały powiat; po wsiach atoli jest mnóstwo wolno praktykujących bab, które, jak mi opowiadali włościanie, wytrząsają po prostu dzieci z kobiet ciężarnych; nic przeto dziwnego, że kobiety ze stanu włościańskiego cierpią na rozmaite choroby organizmu.
cdn.